Winny tydzień po francusku, z Napoleonem w tle
Kolejny tydzień dobiega ku końcowi, a ja, otrząsnąwszy się po problematycznym Toro (brrr….) postanowiłem, w starym dobrym stylu po prostu kupić, a następnie spożyć wino. Tak się jakoś złożyło, że moim łupem padły dwie flaszki w rozsądnej cenie — alzacki riesling i syrah z Rodanu. Obie butelki przyzwoite, a dlaczego — o tym już za chwilę.
Butelka pochodząca ze wschodnich rubieży Francji to Dopff & Irion Riesling 2010. Ponoć stosunkowo popularna alzacka marka, niemniej jednak nie miałem z nią nigdy do czynienia. Riesling nie należy do moich ulubionych szczepów, ale nie oznacza to wcale, że celowo rieslingi pomijam — w takich sytuacjach zawsze staram się więcej dowiedzieć na temat szczepu i poznać jego naturę, typowe nuty zapachowe i charakter, po czym tak zdobytą teorię stosuję w praktyce. Tak też stało się tym razem, a wino postanowiłem spożyć razem z Matim, który jest z pewnością większym entuzjastą rieslingów. Miałem więc nadzieję, że jego entuzjazm udzieli się również mnie.