Winny wtorek na szczycie piramidy
Gdy Kuba Jurkiewicz (blog Czerwone czy Białe?), ojciec założyciel Winnych Wtorków, poprosił nas o wybranie tematu na dzisiejszą edycję, wspominając mimochodem, że akurat we wtorek wypadają jego urodziny — jeszcze nie wiedząc, co wybierzemy, jednego byłem pewien: butelka musi być wyjątkowa! Winnym Wtorkom zawdzięczamy wiele. Poza możliwością poznania wielu świetnych ludzi, przede wszystkim motywację do pisania nawet, gdy wewnętrznie gdzieś nam ona umykała. Kuba — wszystkiego najlepszego! No i oczywiście, dzięki za Winne Wtorki! 🙂
Jako, że Kuba siedzi obecnie w Nowej Zelandii i częstokroć wspomina, że z dostępnością win wcale nie jest różowo, wybór win z tamtych rejonów wydawał się oczywisty, ale jednocześnie nieco oklepany. Wpadliśmy na pomysł, by dziś spróbować odkryć Nową Zelandię tą nieco mniej znaną, czyli wykreślić z listy wszystkie wina ze szczepów Sauvignon Blanc i Pinot Noir, dwóch największych koni pociągowych tamtejszego eksportu, a jednocześnie chyba najpopularniejszych i najbardziej kojarzących się z Nową Zelandią win w Polsce.
Poza tą dwójką — wszystkie chwyty dozwolone. Wina musujące? Ok! Spokojne? Ok! Czerwone, białe, różowe, wytrawne lub słodkie? Czemu nie! Po ostatniej wielkiej degustacji w Warszawie byliśmy jednocześnie pewni, że zadanie wcale nie jest wybitnie trudne, nikła dostępność Nowej Zelandii w ofercie polskich importerów to już bowiem przeszłość.