Wino? Nie. Likier? Nie do końca…ale dobre. No i tanie!
Tak w skrócie mogłaby wyglądać recenzja trunku, którym przez dwa ostatnie dni raczyliśmy się z Matim i Michałem. Chodzi mianowicie o umeshu — macerat śliwki ume w japońskiej wódce shōchū (za wikipedią). Taki trunek najłatwiej byłoby nazwać likierem, ale jak na polskie warunki, zawartość alkoholu jest zbyt niska — jest to jedyne 10%. Tak naprawdę, mniejsza jednak o nazewnictwo, bo napitek ten, choć do win się nie zalicza, to je z pewnością przypomina i daje dużo satysfakcji — stąd też obecność tej notki na naszym blogu.
Choya Silver i Choya Original to dwa stosunkowo popularne trunki, które zaliczają się do umeshu. Złocista barwa przywodzi na myśl wspominane ostatnio late harvesty, ale już nos trudno skojarzyć z jakimkolwiek winem — aromaty gumy balonowej i suszonej śliwki zdecydowanie dominują, choć można zauważyć także morelę i brzoskwinię. W smaku obie umeshu nas zaskoczyły — wyraźna słodycz była równoważona przez odpowiedni poziom kwasowości (nieco mniejszy w przypadku tańszej odmiany Silver). Z pewnością trudno wyobrazić sobie wypicie naraz więcej niż dwóch kieliszków tego trunku, ale już zwieńczenie całego obiadu (tudzież tylko deseru) kieliszkiem dobrego umeshu jest z pewnością pomysłem godnym uwagi.
Tym, co może przekonać wielu do tych dwóch etykiet jest bardzo korzystny stosunek jakości do ceny. Choyę Silver można bowiem kupić już za nieco ponad 20 zł (m.in. w Pinot Wine & Spirits i Galeriach Alkoholi), podczas gdy Choya Original kosztuje do 30 zł (oba trunki są sprzedawane w półlitrowych butelkach).
Zdecydowanie polecam umeshu amatorom win słodkich, szukających nowych doznań w korzystnej cenie. Koneserów win z apelacji takich, jak Sauternes czy Barsac, również zachęcam do degustacji — wrażenia są na pewno inne, ale moim zdaniem warto się skusić.