Cabernet Shootout ™ – czyli bawimy się w ślepe testy
W treści posta bloki pisane kursywą pisane są przez Krzyśka, bloki proste przeze mnie, chyba, że wyraźnie zaznaczyliśmy imiona.
Znajomi wielokrotnie pytali się nas po co kupujemy nieprzypadkowo wybrane wina, czy w ogóle czujemy różnicę między Zośką za 8zł, a winem za 10 razy tyle. Odpowiedzią bez zastanowienia zawsze było: tak! Bo nos, bo smak, bo długość, bo złożoność, bo wszystko. Ale czy na pewno? W sumie, sami byliśmy ciekawi, czy to, co odpowiadamy jest w 100% zgodne z prawdą. Czy nie wiedząc co pijemy, będziemy potrafili rozróżnić. Wtedy zrodził się pomysł, aby zrobić próbę – ślepy test.
Na odstrzał poszły czerwone wina ze szczepu Cabernet Sauvignon – kierowaliśmy się tym, aby nie były zbyt różnorodne – wtedy bowiem trudniej o obiektywne porównanie. Wybraliśmy trzy butelki (jakie – o tym na końcu). Jedną za 15zł, drugą za 45zł, trzecią zaś – za 87zł. Nie był to prawdziwy test horyzontalny, butelki nie pochodziły bowiem z jednego regionu – ale przynajmniej były z tego samego szczepu, zawsze coś. Nie chodziło nam o absolutnie merytoryczną degustację, a raczej o luźne porównanie i utwiedzenie się w przekonaniu, że wina faktycznie się między sobą różnią, że to nie jest nasza fanabaria wywołana spojrzeniem na wyciąg z karty płatniczej, no i – przede wszystkim – że potrafimy te różnice zauważyć i chociaż oględnie scharakteryzować.