Ciemna strona szampana
O degustacji w ciemno Wojtek Bońkowski często mówi, że blind tasting never lies, z kolei Tomek Prange-Barczyński w ostatnim Magazynie Wino – choć przyznaje temu rację – dodaje, że degustacji w ciemno nie lubi, bo odziera wino z kontekstu i nie pozwala dojść do głosu czynnikom innym niż tylko smak i zapach. Trudno nie zgodzić się czy to z jednym, czy to z drugim. Nie ma tajemnicy w tym, że wiedząc co pijemy, mimowolnie się tym sugerujemy. Nie tylko oceniajac wino w dowolnej, arbitralnej skali, ale nawet opisując je sensorycznie. Co jest bowiem dziwnego w doszukiwaniu się nut typowych dla szczepu, gdy wiemy, co mamy w kieliszku?
My w degustacjach w ciemno uczestniczymy chętnie przy nadarzających się okazjach, bo – jak wspominaliśmy niedawno – to fantastyczna sposobność do nauki i wystawienia swoich zmysłów i wiedzy na próbę, w której nie ma żadnego suflera. To wcale jednak nie znaczy, że to nasza ulubiona forma obcowania z winem. Wręcz przeciwnie, każda kolejna degustacja w ciemno natrętnie przypomina nam, czego w nich nie lubimy.