Rok: 2014

Chaotyczne winne wtorki o verde, którego nie piliśmy (teraz)

Po kilku długich notkach pora na notkę ekspresową i nieco chaotyczną. Dzisiejsze winne wtorki płyną pod znakiem vinho verde. Co to, z czym to i po co to — napisał Wojtek Bońkowski. Ja powiem tylko, że my verde lubimy i to nawet bardzo. Zarówno jak jest ciepło, czyli zgodnie z pomysłem Piotra z Białe Nad Czerwonym, jak i w chłodne dni, by zaklinać dobrą pogodę. Sięgamy po verde dla ciętej jak brzytwa kwasowości, lekkiej perlistości i skojarzeń z morskim klimatem. Fantastycznie orzeźwia, jest lekkie… chyba, że nie jest.

Verde różne bywają i jak się okazuje, czasem bywają takie, jakich nie lubimy. Tak się stało z Ines Negra z w miarę świeżej oferty Biedronki. Było tanie, i na tym trzeba skończyć. Lekkie aż nazbyt, bo skrajnie wodniste, a do kompletu wyraźnie półwytrawne — nie wiem, czy skrzywienie Tysi było większe, czy moje własne. Przykryjmy je zatem zasłoną milczenia. W zamian Quinta de Lourosa Blue Ocean z importu Atlantiki, verde z czystego Loureiro pełne tego, co dla nas najlepsze.

Czytaj więcej

Winne Wtorki we wtorek, a w nich morawska Pálava

Tematem dzisiejszych Winnych Wtorków za naszą sprawką stały się Morawy, bez jakichkolwiek dalszych obostrzeń. Czekałem na ten temat mocno, bo z racji niskiej dostępności jeszcze ani razu nie mieliśmy przyjemności próbować morawskich win, a dużo ciepłych słów się o nich nasłuchaliśmy. Nic lepiej nie motywuje niż samodzielnie zaproponowany temat. Tym razem motywacja nie skończyła się słomianym zapałem i swego dopięliśmy.

Wraz z 5 innymi winami w kartonie od importera Winozmoraw.pl przyjechała do nas Sonberk Pálava pozdní sběr 2011, wino nie dość, że znanego i cenionego morawskiego winiarza, to jeszcze wielokrotnie nagradzane, również na arenie międzynarodowej, m.in. przez Decantera.

Czytaj więcej

Winne Wtorki z Burgundią

Pierwotnie ten wpis zaczynał się zdaniem „u nas jak zwykle winna środa”, ale tym razem i ze środą się nie wyrobiliśmy, publikując dokładnie tydzień po czasie. Dawno nie uczestniczyliśmy w Winnych Wtorkach, za każdym razem żałując, bo wybierane tematy były ciekawe i często takie, w których nie mamy zbyt dużego doświadczenia i fajnie byłoby je poszerzać. Niestety, jak to zwykle bywa, problemy z czasem mamy ponadprzeciętne i degustowanie według kalendarza nam ostatnio nieco nie wychodzi. Najlepszym dowodem jest fakt, że ominęliśmy nawet proponowany przez siebie temat.

Po niedawnym I Zlocie Blogosfery Winiarskiej i — podobno — fenomenalnej degustacji win burgundzkich prowadzonej przez Tima Atkina, z możliwością zetknięcia się z Domaine de la Romanee-Conti Romanee-Saint Vivant Grand Cru 2007, na który to zlot nie dotarliśmy, ochotę na Burgundię mieliśmy ogromną. Tym większą radość wywołała propozycja Kuby Jurkiewicza, by Burgundię uczynić tematem kolejnych Winnych Wtorków. Tym razem zapaliliśmy się mocno i jeszcze tego samego dnia zdobyliśmy butelkę do degustacji. Potem wszystko potoczyło się niezgodnie z planem, ale ostatecznie jesteśmy i my 🙂

Wybór Chablis był trochę pójściem z naszej strony na łatwiznę. Bardzo mało piliśmy w życiu burgundzkich win. Bardzo mało tamtejszych Pinot Noir, równie mało beczkowych interpretacji Chardonnay, w ogóle, mówiąc krótko, mało piliśmy. Do Chablis zaglądamy jednak z pewną regularnością, zakup kolejnej butelki był więc niejako odwiedzeniem znanego podwórka. Choć teraz trochę żałuję tej decyzji pod kątem poznawczym, ochotę na Chablis mieliśmy ogromną i samego wina nie żałuję ani trochę.

Czytaj więcej

Prosecco a Prosecco — Ruggeri Giall’Oro Prosecco DOCG Extra Dry

Prosecco stało się ostatnio bardzo modne. W ogóle, bąbelki stały się ostatnio bardzo modne. Dużo ich wszędzie. Dużo piw regionalnych, dużo cydrów, rosnąca popularność win musujących jak i drinków na ich bazie. Musiaki lane ze stalowego kega już nikogo nie dziwią. Zazwyczaj z kega leje się właśnie Prosecco. Tym bardziej przy samym Prosecco jako klasyfikowanym regionie warto na chwilę przystanąć przed pognaniem po kolejny kieliszek bąbli.

Butelka z Prosecco w nazwie, poza faktem użycia szczepu Prosecco (Glera) do jego produkcji, może pochodzić z bardzo różnych miejsc. Z jednej strony mamy ogromny region Friuli i Wenecji Euganejskiej, gdzie produkuje się Prosecco DOC, z drugiej niewielki klasyfikowany historyczny rejon produkcji w prowincji Treviso, gdzie winiarze mogą posługiwać się oznaczeniem DOCG. Na tych butelkach z reguły znajdziemy dopisek Valdobbiadene, Conegliano Valdobbiadene lub Prosecco Superiore DOCG. Jedne i drugie wina zazwyczaj dzieli między sobą przepaść, zarówno jakościowa jak i cenowa. Choć Prosecco, fermentowane w kadziach, a nie w butelkach, jest z reguły nieco tańsze od win musujących wykonywanych metodą tradycyjną takich jak szampany, czy Franciacorty, za dobre Prosecco DOCG z reguły przychodzi zapłacić przynajmniej 60zł. Tym fajniej, kiedy uda się trafić udane wino za dobrą cenę.

Tym razem się udało. O ile Barbera z oferty Salute nie była do końca naszym kawałkiem chleba, o tyle Giall’Oro Prosecco DOCG Extra Dry od Ruggeri zdecydowanie jest. Intensywny owocowy nos pełen dojrzałego jabłka, gruszki, nut kwiatowych i nieco mineralnych (sic!), trwałe i niezbyt nachalne bąbelki, w ustach pełne, delikatnie maślane, o dobrej kwasowości. To ostatnie szczególnie ważne, przy wyraźnej słodyczy cukru resztkowego. Extra Dry nigdy nie było naszym ulubionym stylem, zdecydowanie lubujemy się w brutach. Mówiąc krótko, Giall’Oro smakowało nam bardzo. Radości dopełnia drobny, a przyjemny szczegół — wino kosztuje 39zł, co za Prosecco DOCG jest ceną naprawdę niską. Tym bardziej, że we Włoszech wino można kupić za 7-8€, więc jest w Polsce do kompletu fantastycznie wycenione.

Solidna pozycja, wrócimy po więcej!

Pochodzenie wina: nadesłane do degustacji przez importera (39zł, Salute)

Castellinaldo Barbera d’Alba 2009

Myśląc o Piemoncie pierwsze, co przychodzi do głowy, to Barolo i Barbaresco, wina zrobione z nebbiolo. Z kolei to barbery sadzi się więcej, a wśród win z tego szczepu można znaleźć zarówno wiele perełek, jak i wiele dobrych codziennych butelek. Moją uwagę na piemonckie barbery zwrócił swego czasu Gary Vaynerchuck, opowiadając o kilku butelkach z Barbera d’Alba i wskazując na ich świetny stosunek jakości do ceny, zazwyczaj wyraźnie niższej niż w przypadku najsłynniejszych win z Piemontu.


Wielu Piemontczyków wskazuje Barolo jako swoje ulubione wino, ale to Barbera (zarówno d’Asti jak i d’Alba) najczęściej wypełnia ich kieliszki. Jest wszechstronna, satysfakcjonująco bogata, pasuje niemal do wszystkiego – jest również tańsza.

Diana Zahuranec, Wine Pass Italy

Okazje na barberę mieliśmy niezłą, bo nie dość, że wśród wielu ciepłych dni trafił się jeden chłodniejszy, to jeszcze atmosfera aż prosiła się o charakterne wino. Tym samym to pierwsza notka od dłuższego czasu, gdzie znów obaj z Krzyśkiem piliśmy to samo — ostatnio więcej tu moich wynurzeń, niż wspólnych obserwacji. Otworzyliśmy Castellinaldo Barbera d’Alba 2009 od Teo Costa. To stuprocentowa barbera (apelacja wymusza przynajmniej 85% barbery, w winach można jednak użyć również nebbiolo), przez 18 miesięcy dojrzewająca w beczkach dębowych i akacjowych.

W nosie intensywny zapach czerwonych owoców — wiśni, żurawiny — dymu, kakao, lekkiej wanilii. Mimo schłodzenia drażnił zauważalnie wystający alkohol. Tym razem Krzyśkowi przeszkadzał bardziej niż mnie, choć z reguły to ja się czepiam akurat tego aspektu. W ustach szczodre, nawet nieco zbyt szczodre. Intensywnie kwasowe i mało taniczne, co akurat jest charakterystyczne dla szczepu, ale do kompletu słodkie i esencjonalne. Wiśnia w czekoladzie to moje pierwsze skojarzenie. Krzysiek krzywił się na wysoką kwasowość. Potoczyste i jedwabiste, z lekko pikantnym i mocno rozgrzewającym finiszem. Długie i pełne, ale też zaskakująco ciężkie, pełne dysonansów i (jeszcze?) nie do końca zintegrowane. Przy drugim i trzecim kieliszku słodycz zrobiła się nieco męcząca. Trochę brakowało kręgosłupa, którzy trzymałby całość w ryzach. Słodycz sobie, a kwasowość sobie, zamiast tworzyć spójną całość. Ostatecznie mnie podobało się dużo bardziej niż Krzyśkowi. On wprost uznał, że nie warto, ja się waham i jestem raczej na tak. Żaden z nas nie był jednak do końca przekonany.

Pochodzenie wina: nadesłane do degustacji przez importera (49zł, Salute)