Tag: Kalifornia

O naświetleniu i winie w szklance bez litości

Stagnację na blogu zawdzięczamy Międzynarodowemu Konkursowi Skrzypcowemu im. Henryka Wieniawskiego, który śledzimy z zapartym tchem, a problemy z wyprowadzeniem czwartego głosu w Erlkönigu u Shiori Terauchi, cudowne kantyleny Vasyla Zatsikha i porywająca gra Anny Maleszy wzięły górę nad owocami, mineralnością i strukturą tego, co w kieliszku. Ostatnie dwa tygodnie wino piliśmy dla przyjemności, ale skupiając się na muzyce, a nie na nim.

Ze stagnacji wyrwała nas niespodziankowa paczka zaadresowana na nasze biuro, w której znaleźliśmy cztery „wina w szklance”, a raczej w plastikowym kubeczku, Copa di Vino. Koncept wina w jednorazowym naczyniu co jakiś czas pojawia się na rynku pod różnymi postaciami, Copa di Vino nie jest ani pierwszym ani jedynym przykładem chęci sprzedawania wina w postaci gotowej do natychmiastowego spożycia, jest natomiast najbardziej obecnym na polskim rynku i próbującym zdobyć tutaj klientów.

Czytaj więcej

Spóźnieni niczym PKP, czyli relacja z degustacji E&C Wine

Nasze opóźnienia w publikowaniu informacji bywają ogromne, ale to jest mniej więcej tak, jak ze spiralą kredytową – jeden nieopublikowany post goni następny, i tak pewne tematy odchodzą w zapomnienie… O istotnych wydarzeniach jednak nie zapominamy, dlatego postanowiliśmy wreszcie opisać degustację firmy E&C Wine, której byliśmy uczestnikami we wrześniu br. Degustacja odbyła się u Jurka Kruka w 4senses, w Warszawie.

Tematem przewodnim degustacji były wina kalifornijskie. Za sprawą E&C Wine do szerokiego grona amatorów wina niebawem trafią zróżnicowane w cenie i jakości wina kalifornijskie. W ramach degustacji mieliśmy okazję spróbować 25 win – 5 białych (Chardonnay, Sauvignon Blanc, ale także relatywnie mało znany szczep Albariño), a także 20 czerwonych (tutaj cała gama Shirazów, Merlotów, Cabernet Sauvignon i, rzecz jasna, Zinfandelów – również z kupażami tych szczepów).

Czytaj więcej

E&J Gallo po raz kolejny – Grenache Rose

Dawno mnie tu nie było, wybaczcie 🙂 Miałem pisać o ostatnio próbowanym Zinfandelu, ostatnim z zakupów w Wein-Bastion, ale o tym w kolejnej notce. Tymczasem… co jakiś czas zahaczam o malutki supermarket w okolicy, również na stoisko z winami. Wybór nie jest zbyt duży, po przejechaniu się w Carrefourze raczej unikam nieznanych produkcji w podejrzanie niskich cenach. Z nieopanowanej ciekawości natomiast próbuję kolejnych butelek kalifornijskiego E&J Gallo i chilijskiego Vina Maipo – dwóch producentów na tyle znanych na świecie, że nie spodziewam się nigdy kompletnej wpadki.

Tym razem również obyło się bez wpadki. Miałem ochotę na róż – na półce stało akurat Grenache Rose z winnic E&J Gallo. Ich wina zawsze mnie fascynują – biorąc pod uwagę, że do nich należy marka Carlo Rossi, która wcale nie jest zauważalnie tańsza od Gallo Family Vineyards, różnica między tymi winami jest aż szokująca.

Grenache Rose było z 2006, zaskoczyło mnie niezmiernie intensywnym owocem. Bardzo silny aromat truskawek, czerwonej porzeczki, jabłka, odrobina agrestu. Słodycz wyczuwalna już w nosie, ale nie agresywna. Kompletnie za to nieobecny zapach starych skarpet/myszy, który często kojarzy mi się z różowymi winami, ostatnio wyczuty aż w nadmiarze w White Zinfandel tego samego producenta. W smaku wino, jak na mój gust, odrobinę zbyt słodkie. Aczkolwiek zrównoważone, także silnie owocowe, i zaskakujące długie. Ciekawy dość mocno rozciągnięty finisz i wcale nie tak pusty środek (mid-palate, anyone? jak właściwie po naszemu to określić?) jak bym się spodziewał po tym przedziale cenowym. Wino może bez rewelacji, piłem wiele lepszych – ale również wiele gorszych. Za 24zł uważam za bardzo fajny i udany zakup.

E&J Gallo – tanio. Czy dobrze?

Pośród droższych butelek zawsze trafia się potrzeba na te nieco tańsze. Tym bardziej fajnie, gdy udaje się za sensowne pieniądze trafić butelkę, którą można określić mianem smacznej – lub nawet bardzo smacznej. O winach z Lidla już pisałem (i obiecuję uzupełnić artykuł o nowe butelki niebawem), ostatnio wpadły mi w ręce dwie inne butelki.

Obie firmowane są przez Ernest&Julio Gallo z Kalifornii. E&J Gallo to firma skupiająca obecnie kilkadziesiąt znaków towarowych, w tym znane produkty Carlo Rossi (o których przez grzeczność nic nie wspomnę). Posiadają w swojej ofercie wina od bardzo tanich, przez tanie, na relatywnie drogich win z pojedynczych winnic lub rejonów kończąc. Nie do końca udało mi się ustalić, czym właściwie jest E&J Gallo – czy ich działalność jest zbliżona do burgundzkich negocjantów, czy być może są właścicielami szerokiej gamy winnic, z których w różny sposób produkują wina. Licho wie. Fakt pozostaje natomiast faktem, że w ręce wpadły mi ostatnio dwie butelki z ich logo.

Czytaj więcej