Tag: Beaujolais

Śniadanie z Raisins Gaulois

Nasze cykliczne święto picia Raisins Gaulois Lapierre’a na śniadanie do świeżo wyjętej z pieca, jeszcze ciepłej, domowej chałki zaczęliśmy cztery lata temu. Jeden rocznik nam wypadł, ale rok temu, choć nieco w biegu, tradycję skrzętnie kontynuowaliśmy. W tym roku nawet nam przez myśl nie przeszło, by do Raisins Gaulois nie wrócić. Szampan do śniadania to żadna nowostka, ale u nas to właśnie ten „Mały Morgon” zajmuje sentymentalne miejsce.

Czytaj więcej

Raisins Gaulois pluszowe jak miś

Raisins Gaulois, o którym Marcel Lapierre mówił, że to wino do picia pod prysznicem zaraz po przebudzeniu, trzy lata temu urzekło nas i swoją frywolną owocowością i radosną historią na tyle, że postanowiliśmy zrobić z picia Raisins Gaulois święto cykliczne.

Dwa lata temu się zgapiliśmy, a rok temu nam — mimo starań — nie wyszło. Wina Lapierre’a, obecnie już nie Marcela, a jego syna Matthieu, choć trafiły do portfolio Winoblisko, w ubiegłym styczniu jeszcze nie były dostępne w komplecie. Enoteka Polska już Raisins Gaulois nie miała, Winoblisko jeszcze nie miało, zostaliśmy więc z figą z makiem. W tym roku przygotowaliśmy się lepiej i upatrzywszy butelkę z rocznika 2014, zdobyliśmy ją na czas, czyli na dziś.

Czytaj więcej

Wino pod prysznicem

Niektóre wina są zwyczajnie kiepskie — nad nimi nie warto się rozwodzić. Inne to wina intelektualne, nad którymi warto się zamyślić, usiąść w spokoju w fotelu i nie przestawać wąchać godzinami. Wina, które najwięcej radości dają w skupionej degustacji, a nie w piciu. Są też inne wina. Wina, które swoją całą osobowością zachęcają do tego, by je pić i cieszyć się nimi — tak po prostu, czerpiąc pełnymi garściami. Wśród nich bardzo często są prawdziwe perełki.

Właśnie takie jest Raisins Gaulois Lapierre’a. Lubując się w Beaujolais nie sposób się z winami świętej pamięci Marcela Lapierre’a nie zetknąć, a samej postaci, tak ważnej dla regionu, nie znać. Już etykieta Raisins Gaulois zdradza nieco charakter wina, o którym sam Marcel Lapierre mówił wino do picia pod prysznicem zaraz po przebudzeniu, a zarazem wino, by ugasić pragnienie. Pełne radosnego i pełnego werwy charakteru Beaujolais, a zarazem uwikłane bogactwem niuansów i złożone, jak najlepsze etykiety z tej winnicy.

Czytaj więcej

Bożo 2011 — czyli Beaujolais Nouveau po raz drugi na Winnych Przygodach

Prawdę mówiąc, w pierwotnych planach notki o tegorocznym Bożole miało nie być. Prawdę mówiąc, mieliśmy tegorocznego Bożo w ogólę nie pić. Po zeszłorocznej przygodzie uznaliśmy, że zajmowanie się Nouveau w momencie, gdy do dyspozycji mamy perełki interpretacji szczepu Gamay w postaci choćby Cru Beaujolais, jest pozbawione sensu.

Niemniej, ponieważ nadarzyła się okazja, nie sposób było odmówić. W hotelu IBIS w Łodzi odbyła się organizowana przez Alliance Française degustacja młodziutkiego Bożo, na którą co prawda nie mogłem się wybrać — ale butelka trafiła w moje ręce dzięki uprzejmości znajomych. Razem z butelką dostałem również zdjęcia ilustrujące ten wpis.

Czytaj więcej

Powrót po przerwie

Który to już raz wracamy do pisania po długiej przerwie? Nam również nie podobała się ta sytuacja, ale teraz ulegnie ona znacznej poprawie – w środę bronimy swoich prac inżynierskich (ja o 9, Mati o 9:30), a potem będziemy mieli dużo czasu, aby powrócić do przygód z winami w roli głównej :).
Nie mogę powiedzieć – trochę się działo. Dość zabawną, przedsylwestrową historię umieszczę w osobnym wpisie, natomiast teraz krótka „spowiedź”, czyli jakie butelki przewinęły się ostatnio przez mój nieduży stojak.

O butelce Beaujolais Nouveau pisać długo nie będę, bo nie ma specjalnie o czym – trafiła mi się butelka z winiarni Paula Gibeleta i pod żadnym względem mnie ona nie zauroczyła – więcej „świętować” nie zamierzam – lepiej kupić sobie jakieś chilijskie Carmenere lub Cabernet Sauvignon – cena podobna, a smak o niebo lepszy. Jeśli jednak komuś wino to przypadło do gustu, widziałem dziś dużo butelek tego wina w Selgrosie przy ul. Pabianickiej w Łodzi (chociaż istnieje szansa, że i w innych Selgrosach to wino jeszcze zalega – nic dziwnego). Osobiście odradzam – zarówno tę konkretną butelkę Beaujolais, jak i obchodzenie tego „święta” w ogóle.

Kolejna butelka – kupiona w Almie bądź Galeriach Alkoholi, niestety nie pamiętam – Nicolas Napoleon Syrah Vin de Pays d’Oc 2009. Dość kiepskie wino różowe…kosztowało ok. 25 zł, ale nie zaprezentowało się w żaden sposób dobrze – zasługuje na odnotowanie jako generyczne (typowe) wino różowe, ale już na ocenę – nie.

Po tych dwóch dość pesymistycznych opisach czas przejść do propozycji ciekawszej. Santa Carolina Cabernet Sauvignon Reserva 2008 (D.O. Valle de Colchagua) przykuła moją uwagę w najprostszy możliwy sposób – była to jedyna w Almie butelka 0,375 l. Wino to jest typowym przedstawicielem średniej klasy Cabernet Sauvignon z Nowego Świata – mocny nos jagodowo-dębowy i zrównoważone taniny czynią z tego wina bardzo przyzwoitą propozycję do klasycznych dań z wołowiny lub z dużą ilością pomidorów. Trochę rozczarowała mnie cena – o ile 24 zł za butelkę 0,375 l dałem bez większego zastanowienia (w końcu chodziło jedynie o degustację wina – a taka jego ilość w zupełności wystarcza), o tyle zapłacenie 47 zł za butelkę normalną to moim zdaniem ciut za dużo – wino tej klasy powinno oscylować w okolicy 35-40 zł. Ocena: 84/100 (w lepszej cenie byłoby 85-86)

Pozostałe butelki spodobały mi się na tyle, że zasługują na osobne wpisy. A jest co opisywać – w kolejce czekają Tokaji Szamorodni, De Leuwen Jagt z Winarium Marka Kondrata i przedstawiciel jednej z moich ulubionych apelacji – Château Le Tarey z apelacji Loupiac!