Gigondas – drugie starcie

Kilka dni temu „na odstrzał” poszła jedna z ciekawszych butelek z mojej półki. J. Vidal-Fleury Gigondas 1998 – drugie pite przeze mnie wino z tej apelacji. O Gigondas pisałem już jakiś czas temu, na przykładzie Domaine de Cassan. Butelka od J. Vidal-Fleury trafiła do mnie niemal przypadkiem. Kupowałem Moulin-a-Vent i zobaczyłem na półkach kilka butelek omawianego wcześniej Domaine de Cassan – zagadnąłem sprzedawcę, czy nie dałoby się skombinować innych Gigondasów – na co on wyciągnął z pod lady dwie butelki. Rzeczonego J. Vidal-Fleury i nieco młodszego M. Chapoutier. Zdecydowałem się na Vidala, gdyż miałem już do czynienia z ich zwykłym Rodańczykiem i bardzo mi pasował.

Czytaj więcej

Wineshopping, czyli Krzysiek na zakupach – Chateau Rouge

Przez ostatnie kilka miesięcy odwiedziliśmy wiele łódzkich sklepów z winami, choć cały czas sporo czeka na odwiedzenie i/lub opisanie na niniejszym blogu. Możemy jednak z pewnością powiedzieć, że jeden z obszarów Łodzi zasługuje na szczególną uwagę – mowa o prostokącie, którego boki wyznaczają ulice Piotrkowska, Traugutta, Kilińskiego i Piłsudskiego. W tym stosunkowo niedużym obszarze znajduje się aż 6 (jak do tej pory odnalezionych) sklepów z winami: Wina i szampany, Skład win i alkoholi, Alma, Jak pragnę wina (wedle strony firmowej otwarcie już niedługo), a także Pinot i tytułowe Chateau Rouge.
Sklep Chateau Rouge oferuje głównie wina francuskie – wina z innych krajów można policzyć na palcach obu rąk. Wybór jest całkiem szeroki – szczególną uwagę warto zwrócić na wina z Alzacji, spośród których zdecydowałem się na kupno Gewurztraminera od Meyer-Fonné. Oprócz tego można znaleźć Rieslingi i Pinot Noir tej i innych marek – wybór naprawdę ciekawy.

Nie mogłem nie zauważyć całkiem zróżnicowanej (w porównaniu do pozostałych sklepów) oferty białych win słodkich – Sauternes i podobnych. Wśród nich można znaleźć butelki ciekawe, np. Domaine du Haut Montlong 1989 & 1990. Zakupiłem jedną z nich właśnie dziś (1989) – jest to, jak do tej pory, najstarsza butelka, zarówno w zbiorach moich, jak i Matiego.

W Chateau Rouge można rzecz jasna znaleźć także dobre czerwone Bordeaux, np. z apelacji Margaux. Widziałem też sporo szampanów, jednak nie analizowałem dogłębnie oferty pod tym kątem, ponieważ szukałem nieco innych butelek ;). Mogę jednak z czystym sumieniem stwierdzić, że Chateau Rouge, obok Win i szampanów, a także Winnic Francji, jedno z lepszych miejsc do poszukiwania win francuskich.

Wineshopping, czyli Krzysiek na zakupach – Carrefour (C.H. Guliwer)

Jakiś czas temu Mati opisał swoje bolesne doświadczenia z pewnym tanim Châteauneuf-du-Pape, które zakupił w Carrefourze przy ul. Szparagowej. Ostatnio również odwiedziłem Carrefour, ale inny – zlokalizowany przy ul. Rzgowskiej (w Centrum Handlowym Guliwer).
Może to kwestia odpowiedniego nastawienia, a może także i szczęścia – Carrefour’owy wybór Matiego nie był udany, tymczasem ja znalazłem kilka ciekawych butelek, w przyzwoitej cenie. W przeciwieństwie do Matiego, nie były one jednak podejrzanie tanie :).

Carrefour, podobnie jak inne hipermarkety, oferuje całą paletę gam popularnych marek. Firma Julio & Ernesto Gallo mogłaby tam otworzyć osobne stoisko – wszelkiej maści Zinfandele, Cabernet Sauvignon, kupaże, a także seria Turning Leaf – do wyboru, do koloru. Co ciekawe, cena w przypadku J&EG była naprawdę zaskakująco niska – większość butelek nie przekraczała 25 zł (podczas gdy w Almie ceny tych win zaczynały sie od 30 zł). Duży plus.

Trudno odejść od stoiska z winami z pustymi rękoma, jednak z uwagi na charakter sklepu, postanowiłem wybrać wino sprawdzone – L’Heritage de Carillan 2008 (Cabernet Sauvignon). Wino powędrowało do koszyka, tymczasem ja zanurkowałem w najciekawszą półkę, z najlepszymi winami francuskimi.
Owa półka (a w zasadzie kilka półek – był to jednak nieduży fragment całej oferty) skrywała kilka ciekawych butelek, m.in. Marquis de Saint-Estèphe 2005 za 54 zł, czy też Château Desmirall 2002 Grand Cru Classé za 109 zł, a także Château Haut l’Artigue AOC Pessac-Leognan za 50 zł. Wedle ocen, jakie udało mi się znaleźć w Internecie, są to całkiem niezłe wina. Oczywiście zawsze można sparzyć się tak, jak Mati, dlatego dobrze jest kupować droższe wina, będąc zaopatrzonym w netbooka/palmfona/jakiekolwiek urządzenie, które jest w stanie przeglądać CellarTrackera, tudzież Cork’d ;). Z doświadczenia wiem, że sprzedawcy na ogół nie dziwią się tego typu zachowaniom – sprawdziliśmy to w wielu sklepach :).

Podsumowując, Carrefour to bardzo dobre miejsce do kupowania win popularnych i sprawdzonych, natomiast z pewną rezerwą należy podejść do win droższych. Nie oznacza to jednak, że nie można znaleźć tam ciekawych butelek – trzeba po prostu uważać.

E&J Gallo po raz kolejny – Grenache Rose

Dawno mnie tu nie było, wybaczcie 🙂 Miałem pisać o ostatnio próbowanym Zinfandelu, ostatnim z zakupów w Wein-Bastion, ale o tym w kolejnej notce. Tymczasem… co jakiś czas zahaczam o malutki supermarket w okolicy, również na stoisko z winami. Wybór nie jest zbyt duży, po przejechaniu się w Carrefourze raczej unikam nieznanych produkcji w podejrzanie niskich cenach. Z nieopanowanej ciekawości natomiast próbuję kolejnych butelek kalifornijskiego E&J Gallo i chilijskiego Vina Maipo – dwóch producentów na tyle znanych na świecie, że nie spodziewam się nigdy kompletnej wpadki.

Tym razem również obyło się bez wpadki. Miałem ochotę na róż – na półce stało akurat Grenache Rose z winnic E&J Gallo. Ich wina zawsze mnie fascynują – biorąc pod uwagę, że do nich należy marka Carlo Rossi, która wcale nie jest zauważalnie tańsza od Gallo Family Vineyards, różnica między tymi winami jest aż szokująca.

Grenache Rose było z 2006, zaskoczyło mnie niezmiernie intensywnym owocem. Bardzo silny aromat truskawek, czerwonej porzeczki, jabłka, odrobina agrestu. Słodycz wyczuwalna już w nosie, ale nie agresywna. Kompletnie za to nieobecny zapach starych skarpet/myszy, który często kojarzy mi się z różowymi winami, ostatnio wyczuty aż w nadmiarze w White Zinfandel tego samego producenta. W smaku wino, jak na mój gust, odrobinę zbyt słodkie. Aczkolwiek zrównoważone, także silnie owocowe, i zaskakujące długie. Ciekawy dość mocno rozciągnięty finisz i wcale nie tak pusty środek (mid-palate, anyone? jak właściwie po naszemu to określić?) jak bym się spodziewał po tym przedziale cenowym. Wino może bez rewelacji, piłem wiele lepszych – ale również wiele gorszych. Za 24zł uważam za bardzo fajny i udany zakup.

Wino musujące po raz drugi – austryjacka przygoda

Podczas naszej ostatniej wizyty w Winnicach Świata postanowiłem „zaszaleć” z winami musującymi. Poza opisanym już w tym blogu Nitusem, zakupiłem małą butelkę (0,187) wina Schlumberger 2006 Sparkling Brut z Austrii. Postanowiliśmy z Rodzicami skosztować tego wina w związku z udanym debiutem PZU (i całkiem przyzwoitym zarobkiem ;)).

Muszę przyznać, że oba wina miały ze sobą wiele wspólnego. Zarówno Nitus, jak i Schlumberger, odznaczały się relatywnie cytrusowym aromatem i lekkim posmakiem mineralnym. W przypadku Schlumbergera udało mi się wyczuć jeszcze drobne nuty morelowo-brzoskwiniowe. Wino z Austrii było też bardziej delikatne – trudno się jednak dziwić, gdyż różnica w cenie jest widoczna.

W skrócie – dobre i delikatne wino musujące w przyzwoitej cenie – 85/100 za 18 zł (0,187 l; Winnice Świata).