Kategoria: Winne Wtorki

#rieslingweeks z Weingut Leitz w Winny Wtorek

Wczoraj zaczęła się kolejna, czwarta już, edycja #rieslingweeks — akcji promującej rieslinga organizowanej na wiosnę przez Niemiecki Instytut Wina. Sądzę, że do picia rieslinga Was (tak jak nas) namawiać specjalnie nie trzeba, ale festiwal Riesling Weeks to niewątpliwie idealna wprost okazja by sięgnąć właśnie po niego. Robert Szulc zasugerował, by dzisiejsze Winne Wtorki związać tematycznie z rieslingami, korzystamy więc z okazji by wrócić pamięcią do naszego niedawnego spotkania i opowiedzieć Wam o winach Weingut Leitz.

Czytaj więcej

Obrazy jesiennego Piemontu w prezencie od Mikołaja

Odwiedził nas Święty Mikołaj i szepnąl do ucha, że tchu mu już brakuje, bo obskakuje wartko winnych blogerów i blogerki — dziś bowiem specjalne Winne Wtorki, czyli coroczne blogerskie Mikołajki. Naszemu Mikołajowi pomysł na wino podrzucił… również Mikołaj (!) z bloga Italianizzato, za co mu bardzo dziękujemy!

W ostatnich tygodniach za oknem więcej śniegu i deszczu niż przebłysków słońca, jakie więc było nasze zaskoczenie i uśmiech na twarzy, gdy w przesyłce znaleźliśmy reminiscencje lata i wczesnej jesieni, soczystą biel: młodziutkie Arneis z Piemontu, które jeszcze chwilę temu wygrzewało się na krzakach, bo wino pochodzi z tegorocznych zbiorów.

Myśląc o Piemoncie pierwsze skrzypce gra Nebbiolo, później Barbera i Dolcetto, ale wina czerwone zdecydowanie dominują spektrum rozmyślań. Było tak praktycznie zawsze. Arneis — rdzenny dla Piemontu szczep — długo sadzono z pobudek zgoła innych niż dla win wysokiej jakości. Jego uprawy miały odciągać ptaki, by te nie interesowały się za bardzo hołubionymi czerwonymi winogronami, a samo wino dodawano w niewielkiej proporcji do Barolo celem złagodzenia tanin. Koniec tych praktyk pogrążyłby uprawy arneis całkowicie, gdyby nie kilku producentów takich jak Ceretto, Bruno Giacosa i Vietti, którzy zdecydowali się na butelkowanie jednoszczepowych win z tej odmiany. I całe szczęście, bo wina z arneis są bardzo aromatyczne, intensywnie owocowe i po prostu pyszne.

Cadia Langhe Arneis 2017 otrzymane w prezencie od Mikołaja zdecydowanie też. Nos bucha dojrzałymi owocami — gruszkami, słodkim melonem, mandarynką — a w tle przebijają się nuty szałwii. Usta pełne i soczyste, mocno owocowe, gruszkowe, o solidnej strukturze. Dość wysoki alkohol (14%!) jest świetnie zamaskowany, delikatną słodycz kontruje solidna jak na arneis kwasowość. Finisz długi i lekko migdałowy. To z jednej strony wcale nie zawodnik wagi lekkiej, z drugiej rewelacyjnie się pije i znika z butelki w oka mgnieniu.

Każdy kieliszek przywoływał obrazy jesiennego Piemontu i za takie obrazy w zimowy wieczór ciepło dziękujemy!

Pozostali blogerzy Mikołajkują tak:

Wino otrzymaliśmy w prezencie. Importerem Cadia w Polsce jest MineWine.

Przystanek Kreinbacher

Moja fascynacja wulkanami stanowiła niemałą część mojego dzieciństwa. Zaczęło się od oglądanych na VHS z otwartą buzią filmów dokumentalnych o Wezuwiuszu i Etnie i amplifikowanych przez dziecięcą wyobraźnię wizji niszczycielskich strumieni lawy. Później przez moje ręce przedszkolaka przewinęła się seria Odkrycia młodych Larousse’a, a niewiele później — ilustrowana książka Ziemia wydawnictwa Pascal. Była to wówczas jedna z moich ulubionych pozycji na półce. Parę rozdziałów Pana Samochodzika do poduszki, jasne, ale potem obowiązkowo kolejne wertowanie stron Ziemi.

Czytaj więcej

Niech stanie się wiosna

Ten winny wtorek miał zakląć wiosnę i sprawić, że wreszcie porzucimy kurtki i witaminę D w pigułkach, a przynajmniej taki cel przyświecał Robertowi z Naszego Świata Win, gdy proponował nam ten wróciwszy ze słonecznej Italii, gdzie nie miał tutejszych pogodowych rozterek. To, że dziś nie wtorek, przemilczmy. Wiosnę mamy za to bez cienia wątpliwości!

Pędząc dzisiaj do Dwa przez cztery po butelkę wina na jutrzejszy Zlot Blogosfery żałowałem, że krótkie portki zostały w szafie. Pierwsze, co przyszło mi do głowy to, że zabieg się udał ze szwajcarską precyzją — blogerzy swoje wina odkorkowali i stała się wiosna.  Idąc tym tropem nasz wpis jest już kompletnie niepotrzebny, ale pomyślałem sobie, że słoneczny dzień aż prosi się o lekkiego Rieslinga, którym dołączymy do pozostałych piszących w tym zaklinaniu, aby wiosna zbyt szybko nie postanowiła zdezerterować. Ten wybór wydał się jeszcze bardziej oczywisty wziąwszy pod uwagę, że trwają właśnie coroczne Riesling Weeks, podczas których zapomnieć o Rieslingu się po prostu nie godzi. Połączyliśmy ze sobą te dwa fakty i stała się jasność, czy może raczej… zgasło światło?

Czytaj więcej

Pinot Noir i małe owieczki

Dziś za sprawą Mariusza z Pisane Winem pijemy i piszemy o nowozelandzkich Pinot Noir. Ten ukłon w stronę Kuby Jurkiewicza, pomysłodawcy Winnych Wtorków, który nic sobie ma z naszej zimy i wyleguje się na słońcu w Nowej Zelandii właśnie, wyszedł całkiem zabawnie – sam Kuba omal o Pinocie nie zapomniał. My dziś, zakładając, że koleżanki i koledzy sięgną po gruby kaliber i pokażą tą poważną stronę Pinotów z Antypodów, sięgnęliśmy po butelkę prostą, lekką i przyjemną.

Baby Doll, seria codziennych win z Yealands Estates w Marlborough, swoją nazwę zawdzięcza rasie uroczych, niewielkich owieczek. Dorastają raptem do 50cm w kłębie, a w winnicach Yealands pełnią funkcję… żywych kosiarek do trawy! Przemieszczając się między krzewami winorośli nie sięgają kiści owoców, za to fantastycznie sprawdzają się jako pomoc w utrzymaniu roślinności w ryzach. Same wina są równie urocze jak i te owieczki. W Polsce popularność serii przynosi raczej Sauvignon Blanc, niż Pinot, ale z tym drugim zdecydowanie warto się również zaprzyjaźnić.

Czytaj więcej