A po burzy Verde

Wczorajsze nawałnice, które przetoczyły się nad Polską, a i Łodzi nie raczyły ominąć, wzbudziły wahanie, czy aby jednak nie trzeba odchomikować zepchniętych na boczny tor win czerwonych. Jak się okazało, nic bardziej mylnego. Choć zawieja była spektakularna, szybko się skończyła, ustępując niebieskiemu niebu, białym obłokom i radośnie błyskającemu słońcu. W połączeniu z wolnym weekendem — czy może być lepsza okazja, żeby otworzyć Vinho Verde?

Vinho Verde od kilku lat świeci wiosenne i letnie triumfy. Nic dziwnego, skoro słoneczna pogoda sprzyja lekkim, owocowym winom z niewielką zawartością alkoholu Oferta importerów jest z roku na rok coraz bogatsza. Wyraźny prym wiedzie Atlantika, która nie tylko sprowadza do Polski szereg świetnych zielonych win, ale już drugi rok z rzędu organizuje wydarzenie Latem wypiję przynajmniej tyle Vinho Verde, ile ważę. Nie jest jednak jedyna — o Vinho Verde dzisiaj naprawdę łatwo. Zarówno w ofercie sklepów specjalistycznych, dyskontów (o Nobre Colheita Alvarinho Vinho Verde z Lidla już pisaliśmy), Żabki (rzetelne Muralhas de Monção, choć w tym roku jeszcze go nie widzieliśmy), czy nawet w sklepach osiedlowych za sprawą regałów z winami Faktorii Win. Co jednak cieszy mnie najbardziej — również w restauracjach.

Na nasze dzisiejsze Vinho Verde trafiliśmy dzięki łódzkiej restauracji Motywy, która w ramach cotygodniowej akcji Otwarte Butelki proponuje na kieliszki wina spoza standardowej karty. Ciekawości nam odmówić nie można, więc szybko dowiedzieliśmy się, że Eira dos Mouros Vinho Verde Branco 2015 to nowa propozycja z własnego importu łódzkiego Klubu Wino, gdzie szybko udaliśmy się po całą butelkę.

Powiedzieć, że piliśmy Vinho Verde to tyle, co nic nie powiedzieć. Vinho Verde to wielki, winiarski wytrych — pod tym określeniem bowiem produkuje się feerię win o zupełnie odmiennym charakterze. Od najtańszych, najprostszych, gaszących pragnienie win niewiele różniących od wody z cytryną, przez cały peleton pysznych, lekkich i soczystych win letnich, jednoszczepowych lub kupażowanych, przez wyraźnie bardziej skoncentrowane i złożone wina ze szczepu Alvarinho, aż po takie perełki jak choćby leżakowane w beczce i osadzie Curtimenta Alvarinho 2011 spod ręki króla Verde, Anselmo Mendesa, którego to wina wcale nie trzeba pić za młodu. Jak dołączymy do tego fakt, że Vinho Verde wcale nie musi być białe, od palety możliwości może rozboleć głowa.

Od Eira dos Mouros Vinho Verde Branco 2015 głowa jednak na pewno nie rozboli. To białe, młodziutkie wino ze szczepów Trajadura, Arinto, Azal Branco z niewielkiej winnicy Quinta De Carapeços, która choć od 1338 roku pozostaje w rękach rodziny, dopiero niedawno została przez Miguela Abreu odbudowana i przywrócona do życia.

W połączeniu z niewielką zawartością alkoholu (11%) i bieżącym rocznikiem — to najbardziej klasyczny, w codziennym rozumieniu, przykład Vinho Verde: świetnego, lekkiego wina na lato. Korek niemal strzela, wino jest aż perliste, z wyraźnymi, drobnymi bąbelkami. Pachnie intensywnie jogurtem brzoskwiniowym, kiwi, limonką. Nos jest bardzo owocowy i rześki. W ustach cieszy smakiem dojrzałych nektarynek, z nutami brzoskwini i cytrusów. Ma dużo orzeźwiającej, limonkowej kwasowości, ale i sporo koncentracji. Zgodnie z przeznaczeniem — znika w mgnieniu oka! Nic, tylko zmrozić i wyruszyć z butelką w koszyku na piknik.

Pochodzenie wina: zakup własny autora (Klub Wino, 28zł)