Miesiąc: maj 2013

Zaklinanie lata różowymi bąbelkami

Wczoraj w Warszawie kompletem Winnych Przygód mieliśmy przyjemność zatopić smutki deszczowej aury w płynnym złocie dzięki degustacji Tokaj Reneszánsz, ale o tym niebawem. Mam nadzieję, że wśród promyków słońca, które dzis spróbujemy zakląć. Zaklinanie wiosny pijąc verde nam się udało, może uda się i tym razem.

Jakiś czas temu Krzysiek pisał o pewnych różowych, słodkich bąblach, zapowiadając powrócenie do nich w ciepły i słoneczny dzień. Przypomniało mi się o jego obietnicy, gdy zobaczyłem na półce w sklepie tą butelkę. Kupiliśmy, z nadzieją szybkiego wypicia… ale pogoda dała nam w kość i popsuła się jeszcze tego samego dnia. Bąbelki przestały w lodówce dobry tydzień, ale w końcu dobry moment nadszedł. Choć może nie był to szczyt naszych marzeń, było ciepło i słonecznie. Sięgnęliśmy więc do lodówki, a jakże.

Bohaterem dnia jest słodkie, różowe, włoskie Moscato z Veneto — Tosti Rosato Spumante NV. Krzysiek był wobec niego dość entuzjastyczny, ja nieco mniej. Nos intensywnie owocowy — truskawki, maliny — niestety mocno wpadający w landrynkowy charakter i gumę Turbo. Bądź co bądź, nie były to aromaty nieprzyjemne, ale spodziewałem się więcej. W ustach dużo słodyczy, nieco chamskiej i agresywnej, za to całkiem ładnie podkreślonej delikatną kwasowością, która pomagała orzeźwić to wino. Drugi kieliszek też dał radę. Bąbelki intensywne, ale dość ulotne. Zdecydowanie pomogło mu mocne schłodzenie, ale szału nie było. Słoneczny dzień miał te bąble uskrzydlić, ale trochę nie wyszło.

Czy warte swojej ceny? Jak ktoś lubi słodkie ulepki i chce zmieścić się w trzech dychach — tak, i tylko wtedy tak. W przeciwnym wypadku w tej cenie zdecydowanie wolałbym wytrawne i przyzwoite Crémant d’Alsace Brut Rosé z Lidla (29.99zł). Do słodyczy natomiast warto dorzucić do choćby Saracco Moscato d’Asti (49.60zł, Mielżyński). Wiem, że się z tą butelką powtarzam, ale Saracco jest winem fantastycznym, figlarnym, eleganckim i rześkim — ma w sobie wszystko, a nawet więcej. Zamiast dwóch butelek Tosti, wolałbym jedną Saracco i zostanie jeszcze na pączki do niego.

Pochodzenie wina: zakup własny autora (28zł, Kondrat Wina Wybrane Łódź)

Winne Wtorki — argentyńska ptica

W dniu dzisiejszym (i znowu nie jest to wtorek, sic!) pijemy zwierzyniec, za sprawą Winettoo, który na zeszłotygodniowe winne wtorki zapronował temat Zwierzyniec – pokaż kotku, co masz w środku! Za tematem stoi często wałkowane przekonanie, że zwierzak na etykiecie to dobry chwyt marketingowy by sprzedać wino, a tym samym, spore ryzyko, że pod etykietą nie kryje się nic naprawdę godnego uwagi. Z tematem rozprawiał się już Jongluer, a także Kuba z z Kontretykiety. Takie przykłady jak Château Citran i ich paw zerkający z etykiety nikogo nie dziwią. Co fajnego ze zwierzem na etykiecie można znaleźć na sklepowych półkach? Zobaczmy!

My degustujemy z poślizgiem. Wino zdobyliśmy na czas, a nawet z dużym wyprzedzeniem, ale plany pokrzyżowały nam okoliczności nieprzewidziane. Mówiąc krótko — wspólnie nie mieliśmy okazji w ostatnim czasie, żeby się z winem rozprawić. Na domiar złego ja jestem srogo przeziębiony, co dyskwalifikuje mnie z roli degustatora. Na szczęście z pomocą przyszła Tysia, która w dzisiejszej notce odpowiedzialna jest w pełni za walory smakowo-zapachowe.

Winne Wtorki — Merlot z Izraela

U nas — to chyba niedługo stanie się naszą świecką tradycją — winne wtorki znów w środę. Za przewodem Andrzeja z bloga Pora Na Wino tym razem piliśmy wina z Izraela. Kraju, który zbyt mocno u nas nie jest kojarzony z winiarstwem, nie jest też zbyt mocno reprezentowany na sklepowych półkach.

W pierwszej myśli chcieliśmy sięgnąć po butelkę jednego z win od Yardena, które dostępne są w Łodzi zarówno detalicznie, jak i w restauracjach. Trochę z gapiostwa, trochę z wygody, a trochę też z ciekawości poszliśmy inną drogą. Do karafki (jak się potem okazało, był to świetny pomysł) trafił Vivo Merlot 2007 z winnicy Chillag z Górnej Galilei.